Z księdzem Jerzym Hajdugą rozmawia Natalia Robak.
Kiedy ksiądz zaczął pisać?
Chyba w Twoim wieku. A ile masz lat?
Dwanaście.
A może i wtedy? Chociaż zacząłem się chwalić wierszami dopiero w szkole średniej. A Ty już piszesz?
Nie, nie, jeszcze nie… A z czego ksiądz czerpie inspiracje?
Kiedyś z czytania wierszy znanych poetów. Tak jest i dzisiaj, ale przede wszystkim z własnych doświadczeń, przeżyć, przemyśleń…
Z jakiego wiersza ksiądz jest najbardziej zadowolony?
Zawsze z ostatniego. (śmiech) Ale jest jeden wiersz, który zawsze czytam z łezką w oku, to Mama zmarła.
Dlaczego ksiądz zaczął pisać?
Ciekawe pytanie. Dlaczego zacząłem pisać? Może chciałem być poetą w oczach dziewczyny? Przez to pytanie nie zasnę dzisiaj spokojnie. (śmiech)
Czy ksiądz dobrze się uczył, jaką ocenę miał z języka polskiego?
Mam być szczery? Bardzo lubiłem język polski, ale miałem trudności z matematyką. Powiem tak: uczyłem się średnio. Dużo czytałem, ale omijałem lektury, przynajmniej niektóre.
Ile wierszy ksiądz napisał?
Przecież przyznałem się, że miałem trudności z matematyką. (śmiech) No to policzmy razem: wydałem szesnaście tomików, a w każdym tomiku od trzydziestu do czterdziestu wierszy. (śmiech) Część wierszy jeszcze leży w szufladzie.
Czy warto pisać wiersze?
Też czasami takie pytanie sobie zadaję. Ale piszę. Ty na przykład śpiewasz, tańczysz…
Różnie jest. Niektórzy lubią pisać…
A Ty na przykład, co lubisz?
Ja na przykład lubię śpiewać…
Czy to nie jest piękne, tak tajemnicze, że nawet nie szukamy odpowiedzi?
Jakich pisarzy ksiądz lubi?
To zależy. Niektórzy już pozostali na zawsze w moich lekturach. Jeżeli chodzi o poezję, to na pewno Różewicza, Herberta, ks. Twardowskiego. Może kiedyś przeczytam i Twój tomik? Śpiewaj, tańcz, ale też i spróbuj napisać pierwszy wiersz.