Coraz ciszej…

Przyznam się szczerze, że wiersze kapłana i poety Jerzego Hajdugi opracowane muzycznie przez Dominikę Świątek – kompozytora i wykonawcę – podziałały na mnie jak afrodyzjak – pisze Irena Kurowska.

 

Jesień letnie wiatry/ wieszają liście/ na gałęziach

Na plantach Letnie kobiety/ wstają z ławek/i przez chwilę nie wiedzą/ w którą stronę się udać

Na ulicy Letni mężczyźni/ kochają niepełnoletnie kobiety

W domu i ja niepełnoletnia/ tulę się do męża letniego/ ma lat osiemnaście/ uczy mnie jesieni 

 

Ten wiersz przy pierwszym czytaniu kojarzy się i ze swego rodzaju żartem, i zabawą ze słowem (np. letnie, niepełnoletnie, letniego), ale również zawiera głębokie spostrzeżenia, które dotyczą każdego człowieka, ponieważ są bardzo bliskie realiom codziennego życia (miłości, przemijaniu) czy po prostu metaforycznej jesieni, do której wszyscy nieuchronnie zmierzamy. Jakże znamienny i piękny jest obraz wiatrów, które wieszają na gałęziach różnokolorowe liście. Jakże realny jest z kolei obraz kobiet i mężczyzn, którzy uczą się od siebie bliskości i miłości, ale też, niestety, zdrady i poczucia obcości, zagubienia.

 

Nie dziwi więc fakt, że właśnie ten utwór wybrany został przez Dominikę Świątek do opracowania muzycznego z towarzyszeniem gitar, pełniących w nim istotną funkcję ilustratywną, bowiem kolorystyka brzmieniowa tego instrumentu bliska jest formom ludzkiego życia psychicznego, pulsującego jak struny gitary różnorodnymi nastrojami, afektami i często zmiennymi uczuciami.  

 

Nieprzypadkowo więc 25 października 2013 roku w CPK w Drezdenku zgasły światła i zabrzmiały słowa pieśni Jesień letnie wiatry. Wśród licznie zgromadzonych wielbicieli poezji kapłana – poety Jerzego Hajdugi (autora tekstu wiersza) zaległa pełna oczekiwania cisza. Muzyka, która wypełniła salę, piękny głos Dominiki Świątek (wokalistki i kompozytorki) sprawiły, że na chwilę przestawało się myśleć o codziennych sprawach doczesności, ponieważ rozpoczęła się podróż do metafizycznej sfery duchowej. 

 

Wsłuchana w muzykę wpatrywałam się w scenografię: napis Coraz ciszej…, fortepian bez muzyka, pusty stolik i fotel, duży wazon z jesiennymi liśćmi. Czekałam, zresztą jak wszyscy zebrani, na początek zapowiedzianego poetycko-muzycznego spektaklu. 

 

Kiedy na scenie pojawili się bohaterowie widowiska: ksiądz Jerzy Hajduga – poeta oraz artystka Dominika Świątek wszyscy powitali ich gromkimi brawami, spodziewając się wyjątkowych emocji i przeżyć, które dla wielu ludzi są niezbędne po to, by mieć siłę do zmierzenia się z rzeczywistością. 

 

W ten sposób rozpoczęło się spotkanie nie tylko z poezją deklamowaną przez autora, ale również śpiewaną. Sądzę, że nie ma nic piękniejszego niż słuchanie przekładów utworów poetyckich na język wypowiedzi muzycznej, gdyż oprócz słowa, które trafia do nas bezpośrednio, jest jeszcze muzyka, która oddziałuje na naszą psychikę, przywołując doświadczenia z życia osobistego, tkwiące w naszej podświadomości. Inaczej nie byłoby tylu ludzi chętnych słuchać i przeżywać tego, co oferują nam artyści. 

 

Ze sceny rozległy się strofy wierszy deklamowanych przez księdza Jerzego. Motywy: wędrówki, podróży i podróżnych – zamkniętych w przedziałach toczących się po szynach pociągów (wiersze: Czarne myśli siwej kobiety, Pozostawiony, Nocą w Krakowie); murów – dzielących od świata i paradoksalnie zbliżających do siebie ludzi, gdyż prowadzą do dialogu (wiersze: Pokątne noce, Patrząc na mur klasztoru, Co jest za tym murem); matki, która w twórczości księdza Jerzego jest samym dobrem, osobą wyjątkową, najważniejszą. Poświęcone jej utwory funeralne stały się w twórczości kapłana punktem wyjścia do ogólnoludzkiej refleksji o losach człowieka (wiersze: Nad łóżkiem zmarłej matki, Panie Ty wiesz, że Cię kocham, Niedługo przyjdzie, Żywiej, O coś prosimy, Posłuchaj pamięci, Do domu, Zamilczenia).  

 

Nie można także pominąć toposów: cierpienia, śmierci, odchodzenia, cmentarza, na którym spoczywają osoby pożegnane przez szpitalnego kapelana. Pochylał się on nad każdym (czyni to zresztą nadal), kto potrzebował pociechy w ostatnich chwilach swojego życia, wspierał, dodawał sił wszystkim tym, których Bóg wzywał do siebie. Pomagał im odejść z godnością, a przecież wrażliwość poety nie pozwalała i nie pozwala mu pozostać obojętnym wobec nieuchronności. Wszyscy znamy tego skupionego na innych człowieka w czarnej sutannie, który każdego dnia przemierza korytarze i sale szpitala w Drezdenku, niosąc dobre słowo (wiersze: Tu wszyscy się znają, Dłoń, Dziś ktoś inny, Wiedziałem i wiem, Ksiądz od zmarłego, Rano są amputacje, Z empatią, Wypominki listopadowe, Końca się boi przebudzenia); poety, dla którego świadkami twórczej, poetyckiej pracy stają się: nocna lampka, płomień świecy, wieczór (wiersze: Wiersze moje, Czy o drugiej czy o trzeciej straży przyjdzie, Tej nocy kiedy śniłem, W dzień zapalam nocną lampkę). 

 

Jerzy Hajduga nieco żartobliwie pisze o swojej poezji: Podobno wiersz może mieć pretensje do poety/ jestem zdumiony. 

 

Sama recytacja wierszy być może nie fascynowałaby wszystkich, gdyż zawsze jest ryzyko, że w taki scenariusz może wkraść się monotonia, która jak melancholia potrafi zabijać wrażliwość i czyni ludzi niemymi na odbiór sztuki. Kiedy jednak do poetyckiego słowa mówionego dochodzi jeszcze śpiew – całość uzyskuje zupełnie inny wymiar. Tak właśnie stało się tym razem. Recytacje wykonane przez autora utworów poetyckich przeplatane były ich interpretacjami muzycznymi, które wprowadzały specyficzny nastrój, pobudzały wyobraźnię i czyniły poetycki spektakl widowiskiem. 

 

Przyznam się szczerze, że wiersze kapłana i poety Jerzego Hajdugi opracowane muzycznie przez Dominikę Świątek – kompozytora i wykonawcę – podziałały na mnie jak afrodyzjak. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam śpiew pani Dominiki, która w miejskiej bibliotece prezentowała poezję Czesława Miłosza, zaintrygowana brzmieniem głosu, jego ekspresją, postanowiłam porozmawiać o możliwości przekładu wierszy naszego kapłana-poety na język sztuki muzycznej. Uzyskałam wówczas zgodę. Tak zaczęła się bardzo owocna współpraca. Jej pierwsze próby poznali Państwo podczas benefisu księdza Jerzego w kwietniu 2012 roku. Minął ponad rok i okazało się, że powstała płyta Coraz ciszej z utworami Jerzego Hajdugi. Pani Dominika skomponowała muzykę do kilkunastu wierszy naszego poety. Głos kompozytorki, wykonawczyni utworów, a także akompaniatorki przeplatany recytacją wierszy stał się ucztą duchową nie tylko dla mnie, ale, jak sądzę, dla wielu ludzi zgromadzonych w sali widowiskowej Centrum Promocji Kultury. Poezja śpiewana przez panią Dominikę wywoływała niekontrolowaną reakcję – dziwne łzawienie oczu, przyspieszoną akcję serca, zamyślenie. Patrząc na ludzi i wsłuchując się w siebie, wiedziałam, że to jest skutek doznań estetycznych, które pojawiły się w czasie recepcji tych wyjątkowych kompozycji. Dominika Świątek wykonała utwory: Mimo wszystko, Wzdłuż muru, Wiersze moje, Rozerwanie nieba, Moja uliczka przejechana, Jesień na cmentarzu, ***niech mi świadkiem, Mama zmarła, Coraz ciszej

 

Mnie niezmiennie zachwycają utwory: ***niech mi świadkiem, Moja uliczka przejechana i Mimo wszystko. Dlaczego właśnie te? 

 

Słuchając pierwszego utworu, namacalnie wyczuwa się akt twórczy poety, który nocną ciszą, z piórem w ręku stara się napisać wiersz. Ma wiele wątpliwości. Mimo to tworzy i wówczas, kiedy kroi chleb, i kiedy wino czerwone pije. Rytm muzyki, śpiew przydają temu wydarzeniu realnych kształtów. Tej pieśni można słuchać i słuchać bez końca. Autor wiersza jakby dla upewnienia się zadaje pytanie: czy tak? Chciałoby się powiedzieć mu: tak, tak – to znaczy: pisz, pisz, pisz… 

 

Wędrówka ulicami miast, a właściwie tą jedną uliczką, która ma swój numer i nazwę, jest jak droga do własnego wnętrza, gdzie panuje smutek, bezradność. Pani Dominika komponując muzykę do tego wiersza, nadała warstwie muzycznej znaczeń ekspresywnych, wyrażających nastroje zagubienia, chociaż przecież wszystko wydaje się być przewidywalne – ślepa droga, samotność. 

 

Szukanie porozumienia, kontaktu z innymi ludźmi, zmniejszanie dystansu między nimi jest jak usuwanie z muru kamienia po kamieniu. Wokalistka bardzo sugestywnie oddała ten jakże trudny, bo nieustanny proces szukania jedności wyrazu słowa i muzyki, podkreślonej filarowymi dźwiękami funkcji harmonicznych.

 

Są i inne równie piękne utwory. Zachęcam do ich słuchania, być może odnajdziemy w nich siebie, być może pozwolą nam one rozwiać nękające nas wątpliwości i odnaleźć drogę ku innym ludziom. 

 

Podczas spektaklu obserwowałam reakcje zebranych. Muszę przyznać, że byłam zbudowana emocjami, które pojawiały się na twarzach ludzi. Najpierw cisza, zaduma, a później euforia, wzruszenie i oczywiście aplauz. 

 

Tak więc spotkanie z poezją było przeżyciem wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju. Na koniec były kwiaty, gratulacje i tort ufundowany przez Wiolettę Ziętek. Zrobiło się familiarnie i miło. 

 

Takich niezapomnianych przeżyć, których możemy doznawać dzięki życzliwości dyrektora Centrum Promocji Kultury Jana Maćkowskiego i jego pracowników (przygotowanie sali, scenografii, obsługa aparatury), życzę sobie i Państwu w przyszłości.

 

AUTORKA: Irena Kurowska

 

PIERWODRUK: Tygiel nr 4, grudzień 2013

Dodaj komentarz